Byłam zszokowana tym, co wydarzyło się chwilę temu. Gdy Merlin objął mnie skrzydłem, czułam ciepło i dotyk, którego mi brakowało. Dawno nikt tak nie robił. W jednej chwili przed oczami przeleciało mi całe życie. Szczęśliwe dzieciństwo, porwanie, okrucieństwo, którego zasmakowałam z rąk ludzi, ucieczka, dalsze życie. Walka o przetrwanie, blizny, krew. Tyle się wydarzyło... Od czasu wstąpienia tutaj strasznie zmiękłam. Zamiast być niezależną samotniczką, staję się kimś, komu zależy. Dziwne uczucie. Czułam się naprawdę błogo. Tak naprawdę, to czułam, że ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Poczułam pod powiekami łzy.
-Co Ty wyprawiasz?! - zbeształam się w duchu - Ty nigdy nie płaczesz. NIGDY! Co się z Tobą dzieje?! To do Ciebie niepodobne, nie jesteś sobą!
Merlin zabrał skrzydło, zauważając, że coś jest nie tak.
-Wszystko w porządku...? - nie dokończył.
-Oczywiście. - przerwałam z załamującym się głosem.
Wstałam i udałam się w stronę wyjścia, tamując łzy.
-Ja... może już pójdę. - wyjąkałam.
<Merlin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz