~*~
W pysku miałem cały bukiet czarnych kwiatów z czerwonymi i niebieskimi refleksami. Miałem nadzieję że spodobają się Eterii. Unosiłem się na prądach powietrznych lecąc w stronę klifu, na którym nocowała smoczyca. Miałem nadzieję że nigdzie nie poszła, mimo że zaczęło już świtać. Byłem prawie pewien że się obudziła i czeka. Wiedziałem ze czeka, choć nie mam pojęcia skąd. W końcu zobaczyłem ją jako ciemną sylwetkę na białym klifie, porośniętym mchem. Uśmiechnąłem się. Czekała. Podleciałem bliżej i wylądowałem obok. Zobaczyłem zdziwienie w jej oczach, kiedy dostrzegła kwiaty, zaraz potem zaśmiała się.
- A od kiedy to pan Przywódca jest romantykiem? - zapytała z rozbawieniem.
- Szczerze? Nigdy nie byłem ani nie będę, ale kwiaty zrywać to umiem. - odpowiedziałem, odwzajemniając uśmiech. Przepełniało mnie wewnętrzne ciepło i radość. Położyłem kwiaty przed smoczycą.
- Dziękuję... - powiedziała i lekko się zarumieniła.
- Mam jeszcze jedną niespodziankę, chodź. - powiedziałem lekko ją szturchając. Eteria poleciała za mną. Oczom smoczycy ukazała się cała sterta świeżutkich ryb, ułożonych na czystym kamieniu w ładny stosik, tak żeby razem tworzyły różne wzory. Prócz ryb były tam też kraby. Nie wiedziałem czy jej posmakują, ale nadawały ładnego wyglądu potrawie.
- Zamawiałaś może śniadanie? - powiedziałem i puściłem do niej oko. Jakiekolwiek komplementy wydawały mi się puste w porównaniu z tym co czułem i co chciał bym nimi wyrazić. Milczałem więc, nie chcąc zepsuć dobrej atmosfery. Czy moje zachowanie jest normalne? Pewnie nie, zmieniłem się, może nie jakoś bardzo ... ale skutki było widać. Uśmiechnąłem się.
<Eteria? Wiem że marne to opo ;(>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz