niedziela, 9 sierpnia 2015

Od Merlina CD Valentine

Dzięki Valentine uwolniłem się ze sznurów, choć zachowanie tej dziewczyny lekko mnie zdziwiło (w końcu zabiła swojego), nie mogłem teraz poświęcać temu czasu. W moich żyłach zagotowała się krew i pierwotny zew wzywał do walki. Od dawna nie zatopiłem zębów w ludzkim mięsie, co było do mnie lekko niepodobne. Teraz trzeba było nadrobić straty. Ryknąłem i strzeliłem plazmą w pierwsze człowieka, którego zobaczyłem. Drugiego uderzyłem ogonem w twarz, łamiąc mu czaszkę.
 - To za celowanie z broni do Valentine! - warknąłem w smoczej mowie, żeby czasem dziewczyna mnie nie zrozumiała. Trzeciego powaliłem skrzydłem, w sumie nie było ich tu znowu jakoś dużo, ale starałem się by Valentine nie brała udziału w walce. Nie chciałem by miał na rękach krew swoich. Nawet jak na człowieka, wydawało mi się to trochę nie moralne. Po chwili było po wszystkim. Dookoła nas ziemia spływała krwią, ludzką krwią. Odetchnąłem by pozbyć się bitewnego szału, jaki czasem mnie ogarniał. Tego zatracenia się w walce. Rzuciłem pytające spojrzenie dziewczynie.

<Valentine?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz