- A tak sobie. - rzuciłem sadowiąc się wygodnie na podłodze. Nie ukrywając ledwie się mieściłem w pokoju, ale jakoś to przeżyję. Nerwowo poruszyłem skrzydłami i spojrzałem na dziewczynę.
- Tak sobie?! Przecież mogli cię złapać i zabić! A ja nie mogłabym cię uratować! - Valentine wybuchła, co chyba nie było do niej podobne ...
- Aż tak się martwisz o moje życie? - zapytałem, nie kryjąc zdziwienia. Mogłem jeszcze strawić to, że zaczynałem zaprzyjaźniać się z człowiekiem ... ale nie sądziłem, że w drugą stronę też to "działa". Zacząłem się poważnie martwić. Czy ja jestem zdrowy psychicznie?
<Valentine?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz