Scena, która ukazała się naszym oczom, była naprawdę obrzydliwa. Jak można być takim idiotą, żeby zabijać małe smoczątka, i to własne? Jak można być takim okrutnym? W chwili, gdy tylko go zobaczyłam, przypomniało mi się moje dzieciństwo. Ucierpiałam, to prawda, ale nie w taki sposób. Nie z rąk smoka. Wtedy, kiedy Ciało smoka wylądowało na ziemi, poczułam falę ulgi, że ten sadysta nie będzie już żyć. Podfrunęłam do Merlina. Jednak byłam pod wrażeniem, jak szybko zareagował. Zerknęłam w dół. Moje ciało przeszedł dreszcz. Zapikowałam, żeby sprawdzić, czy jakiekolwiek maleństwo przeżyło. Ale na to nie wyglądało - krew była wprost wszędzie, a rozdarte smoczątka również. Poczułam podmuch wiatru.
-Nie martw się. - usłyszałam znajomy głos. - Ważne, że on nikogo już nie skrzywdzi.
Spojrzałam z żalem na pobojowisko. Poczułam ukłucie żalu, że nie było nas tu wcześniej... Może wtedy...
-Nie myśl o tym. Chodź, zabierajmy się stąd.
Usłuchałam go. Nie miałam ochoty tego dnia oglądać już więcej krwi. Ale usłyszałam cichy pisk nieopodal. Zerknęłam w tę stronę i ujrzałam ranne smoczątko. Dookoła znajdywała się skorupa jaja.
-Najwidoczniej wykluł się niedawno... - pomyślałam, podlatując tam.
Merlin uczynił to samo.
Smoczątko otworzyło oczy po raz pierwszy, po czym ziewnęło. Spojrzało w moją stronę zaspanym wzrokiem.
-Mama? - zapytało smutnym głosikiem.
Uśmiechnęłam się. Jeszcze nikt nie nazwał mnie mamusią.
-Nie, malutki. Nie mama.
Zerknęłam w stronę Merlina, który również był rozbawiony.
-Trzeba coś zrobić. - wyszeptałam. - Nie możemy go tutaj tak zostawić. Nie tu... Nie w tym miejscu. - powiedziałam, po czym znowu rozejrzałam się wokoło.
<Merlin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz