- Wiesz ... dzięki za te ryby, dobre były. - odpowiedział zbaczając z wybranego tematu. Trochę mnie zirytowało jego zachowanie, lecz nie dziwię mu się tego. W końcu ma prawo, a ja go zmuszać nie będę. Kiedyś sam to powie przypadkiem, bądź specjalnie.
- Eh..., nie ma za co. Polecam się na przyszłość jakby co. - ukłoniłam się w pasie tak jak to niegdyś robili mężczyźni. Cóż się dziwić, jeśli bardziej z zachowania przypominam mężczyznę, a nie kobietę? Siadłam koło Merlina, opierając się o jego ramię, a zarazem skrzydło. Nagle uderzyła we mnie ogromna fala śmiechu, co trochę przeraziło stworzenie, gdy podniosło głowę z niepokojem w oczach.
- Co cię tak... rozśmieszyło? - jego ton był jakby trochę inny. Bardziej spokojny niż kiedykolwiek czyli niż parę dni temu, od kiedy się spotkaliśmy.
- Wiesz, nadal nie mogę uwierzyć w to, że mnie nie zabiłeś i jak tresowany piesek tu przylazłeś. Normalnie jak owad lecący do pięknie i jasno świecącego światła i tu pojawia się moje pytanie. Nie bój się szczerości, w końcu nikt cię tu nie wyśmieje, a w szczególności ja. Dlaczego? - spojrzałam w sufit, myśląc, że może dlatego, bo kogoś mu przypominam? Że jako jedyna nie boje się aż tak smoków i nie chce ich zabijać, ani nic w tym stylu? Prawda. Bardziej zabiję swoich jeśli to będzie naprawdę potrzebne i nie zawaham się również ruszyć smoków. Póki nic mi nie zrobią - przeżyją. Nastała przez chwilę grobowa cisza, przez co było można usłyszeć każdy oddech jak i grające świerszcze, lecz ja i tak czekałam dalej na jego odpowiedź, a raczej kolejną wymówkę.
< Merlin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz