czwartek, 23 lipca 2015

Od Nightmare

Latałam wysoko, prawie pod chmurami. W dole kłębiło się od pochodni i wściekłych okrzyków. Znów mnie szukali, znów muszę się zwijać. Wzleciałam nad chmury i gnałam przed siebie. Zatrzymałam się dobre 30 kilometrów dalej. Zleciałam na ziemię. Nic tu nie poznawałam - i dobrze. Nie znajdą mnie. Ludzie szukają mnie bo często kradłam im owce i ryby. Czasem zabijałam . Więc jestem spalona w kilku miejscach. Wtem usłyszałam szelest. Zaczęłam warczeć. Z krzaków wyskoczyła czarna furia. Właściwie czarno-niebieska. Poderwałam się do lotu. Gnałam przed siebie. Nieznajomy był tuż za mną. Nie miał dość, a ja nie miałam zamiaru się zatrzymać. Nagle poczułam ugryzienie w ogon. Zachwiało mną i zaczęłam spadać. Nie mogłam opanować lotu. Tuż przy ziemi się udało. Omijałam zwinnie drzewa, z czym mój prześladowca miał trochę problemu, ale niezmordowanie leciał za mną. Wzbiłam się wysoko w powietrze. Druga furia opadła na ziemię. Podleciałam do niej.
- Czy ty nigdy nie masz dość? - zapytał napastnik
- Nie - mruknełam
- Nie należysz do Ostatniego Smoka... - wyczuł
- Mhm - przytaknęłam
- Merlin, przywódca stada OS
- Nightmare
- Może zechciałabyś dołączyć? - zaproponował Merlin
Ta jego uprzejmość mnie dobijała. Co mnie obchodzi jakieś stado? W sumie... Pewnie mają żarcie, i łatwiej tam o Team jak cie atakują. Eee zawsze mogę odejść.
- Dobra - powiedziałam już pewniej.
- Chodź
Ruszyliśmy w stronę rzekomego stada. Rozjaśniało się już na niebie. Czułam coraz mocniej smoki. Weszliśmy na jakąś polanę. Wszyscy się mi przyglądali, a ja odpowiadałam im tylko groźnym wzrokiem. Usiadłam samotnie w cieniu drzewa. Cała polana tętniła życiem. Po chwili podszedł Merlin.
- Chodź
Wstałam i poszłam za nim. Doprowadził mnie do jaskini.
- To twoja jaskinia - powiedział i odszedł.
Weszłam do środka. Było tam pusto. Wokoło panował mrok. Trzeba trochę urządzić. Najpierw przyniosłam płaski kamień i ułożyłam na nim posłanie. Znalazłam jakiś świecący kryształ i wbiłam go w sufit. Było już jasno. Zrobiłam też "klosz" którym mogłam zamknąć kryształ żeby nie świecił. Chyba tyle... Położyłam się spać, bo już zdążyło się ściemnić.

*** 

Obudziłam się około 5 nad ranem. Wszyscy spali. Ja wyszłam bo byłam głodna. Zaczęłam węszyć. Zobaczyłam potok, w którym płynęła ryba. Złapałam ją. Ale jedna ryba nie wystarczy. Dalej rzeka była pusta. Zwęszyłam jakiś zapach. Leciałam za nim. Moim oczom ukazało się stado owiec. Oblizałam się. No nie jadłam od trzech dni... Podkradłam się. Nikogo nie było. Złapałam owcę i ją zabiłam. Zjadłam ją szybko. Potem jeszcze zabiłam dwie. Byłam najedzona. Poleciałam nad rzekę. Powoli robiło się upalnie. Weszłam do wody. Była chłodna i przyjemna. Napiłam się i położyłam na płyciźnie. Potem zanurkowałam w nieco głębszej wodzie. Dno było zacne. Zobaczyłam węgorza. Złapałam go na zapas. Wróciłam do smoków z węgorzem w pysku. Wszyscy patrzyli się na mnie jak na wariata gdy go zjadałam.
- Ty to jesz??? - zapytał Merlin
- Mhm - przytaknęłam.
Potem zdziwiony odszedł. Ja poszłam do swojej jaskini. Usłyszałam jak ktoś wchodzi.

<Ktosiu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz