piątek, 17 lipca 2015

Od Merlina CD Daphne

Obserwowałem dziewczynę od czasu do czasu śmiejąc się z niej. Możecie mnie uważać za skończonego drania, ale nie miałem litości dla wrogów. No chyba że uratowanie człowieka przed roztrzaskaniem się na budynku, można nazwać litością. Dziewczyna dotarła już do ostatniego klifu. Teraz musiała znaleźć jakąś drogę na dół. Zacząłem zastanawiać się co zrobię kiedy zejdzie z klifu. Czy powinienem ją zabić? A może powinienem ją zachować przy życiu? Znowu porwać i wyrzucić bóg wie gdzie? Nie byłem pewien która opcja jest najlepsza. Dziewczyna zamiast skręcić do lasu i spróbować przejść łagodniejszym stokiem, zaczęła złazić po klifie. Czy ona ma rozum w tej głowie? Czy ości ryb? Prychnąłem i podeszłem bliżej. Dziewczyna była już w połowie drogi, kiedy skała pod jej ręką odłamała się. Dziewczyna straciła podparcie i przez chwilę myślałem ze spadnie. Na szczęście udało jej się utrzymać. Zaczęła z powrotem schodzić, ale chyba ostrożniej. Zaśmiałem się po smoczemu, na co dziewczyna posłała mi mordercze spojrzenie. Obserwowanie człowieka schodzącego z klifu zaczęło mi się nudzić. Postanowiłem że trochę je urozmaicę ... Wciągnąłem powietrze i splunąłem plazmą w brzeg klifu. Poczerniałe skały zaczęły spadać na dziewczynę, która mocno przywarła do skały. Kilka trafiło ją, rozcinając ubranie i skórę.
- Prawda że tak jest ciekawiej? - zaśmiałem się. W moich oczach nie było litości.

<Daphne?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz