- Możesz przestać grać kiedy jesz. - gad powiedział tak jakby "wielkodusznie". Miło było przebywać w jego towarzystwie, nie czułam przy nim niebezpieczeństwa. Instrument odłożyłam na bok i zabrałam się za pałaszowanie ryby. - Czemu się mnie nie boisz?
- A czemu miałabym się ciebie bać? Od najmłodszych lat wychowywała mnie stara smoczyca, zastąpiła mi rodzinę, której mi brakowało. Nikomu o tym zbytnio nie mówię, lecz tobie raczej mogę zaufać. - Merlin wyglądał na trochę zdezorientowanego słysząc moją odpowiedź. Spojrzał na mnie, a ja na niego oblizując palce, po czym zabrałam się do gry na gitarze. Stworzenie położyło się w trawie dalej trzymając określoną odległość. Uśmiechnęłam się pod nosem, nie przerywając gry i zerkając od czasu do czasu na Merlina. Ciekawiła mnie jego historia, lecz ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Nie chciałam być zbyt nachalna, kto wie może kiedyś opowie mi o sobie więcej? O ile mnie wcześniej nie zabiję. Od czasu do czasu smok wyciągał łeb spod trawy. Z jednej strony wyglądało to dość komiczne, a z drugiej... nieważne. Zaczęłam się śmiać.
- Z czego się śmiejesz?
- N... nieważne. - mówiłam przez śmiech, lecz po chwili się uspokoiłam. Przeciągnęłam się i zaczęłam dokończać swą wypowiedź. - Czemu mnie nie zabiłeś, kiedy miałeś dobrą okazję? Mam rozumieć, że jeśli nie znudzi ci się muzyka to będę żyć, że jestem twą jakby to ładnie powiedzieć... Zabawką?
< Merlin? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz