wtorek, 21 lipca 2015

Od Merlina CD Eterii

- Nieźle - powiedzieliśmy w tym samym czasie. Siedziałem na łące skąpanej w promieniach słońca. Dookoła latały owady i słychać było śpiew ptaków. Wesoła i beztroska atmosfera wydała mi się dziwna w porównaniu z bagnem. Zacząłem się śmiać jak szaleniec. Smoczyca spojrzała na mnie ze zdziwieniem, a ja nie potrafiłem powstrzymać śmiechu. Może to przez zastrzyk adrenaliny? Może to radość z tego że przeżyłem? Nie byłem pewien.
- Co cię tak śmieszy? - fuknęła Eteria i uderzyła ogonem w ziemię.
- Nie mam pojęcia! - wykrztusiłem pomiędzy salwami śmiechu. Eteria uśmiechnęła się, a później też zaczęła się śmiać. Widać moja dawna znajoma miała rację - śmiech jest zaraźliwy. Kiedy w końcu przestaliśmy się śmiać (a było to dużo później) wstaliśmy z trawy.
- Co teraz? - zapytała smoczyca. - Na mojej liście zwiedzania odchaczyłam już pogrzebanie w tunelu, jedzenie ryb i ucieczka przed potworem z bagna. Jeszcze jakieś niespodzianki? - zapytała. Udałem że się zastanawiam.
- Nieee ... to chyba na tyle. - odpowiedziałem w końcu. Eteria udała że wzdycha z ulgą.
- Zostało mi jeszcze pokazanie jaskini w której zamieszkasz. - odezwałem się.
- To prowadź. - odpowiedziała. Wzbiliśmy się w powietrze. Eteria leciała za mną, słyszałem uderzenia jej skrzydeł. Moje skrzydła prawie nie wydawały dźwięku w czasie lotu. Nigdy nie byłem pewien dlaczego ... Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce. Zachęciłem smoczycę by weszła do środka. Eteria zaczęła rozglądać się.
- I jak? - zapytałem. Smoczyca położyła się w koncie.
- Całkiem tu ładnie. - powiedziała. Dopiero teraz zobaczyłem że wygląda na zmęczoną. W końcu co się dziwić? Cały dzień latamy z miejsca na miejsce, a jeszcze ta walka z potworem z bagna.
- W razie czego znajdziesz mnie gdzieś w lesie, albo nad morzem, albo na klifach albo ... - powiedziałem wychodząc.
- Albo jakoś sobie poradzę, a teraz już idź! - zaśmiała się. Wyszłem z jej jaskini i poleciałem do siebie. Zapadał już zmierzch. Dopiero teraz poczułem że padam z nóg. Morska bryza miło obmyła moje ciało kiedy zapikowałem do mojej jaskini. Położyłem się spać bez kolacji. Byłem zbyt zmęczony by polować na cokolwiek, a zwłaszcza na zwinne ryby. Plazmą ogrzałem legowisko, zdeptałem ogień i ułożyłem się na gorącej skale. Zamknąłem powieki i odpłynąłem do krainy snów.

~*~

Obudziłem się i przeciągnąłem. Do mojej jaskini nie wpadał najmniejszy promień słońca, ale to nic nie znaczyło. Tutaj nawet w południe panowały nieprzeniknione ciemności. Powlokłem się do wyjścia niepewny co mnie obudziło. A byłem pewien że nie wstałem sam z siebie - wciąż byłem zmęczony, a może to sen jeszcze nie całkiem mnie opuścił? Jednak kiedy wyjrzałem z jaskini zobaczyłem że na niebie świeci księżyc - piękny srebrny rogalik przebijał się przez ciemne chmury, które zasłaniały większość gwiazd. Poczułem niepokój - cokolwiek mnie obudziło nie mogło mieć dobrych zamiarów. Sen całkowicie mnie rozbudził. Wzbiłem się w powietrze by zbadać okolicę z wysokości. Moim oczom ukazał  się obraz którego się nie spodziewałem. Eterię oplatały grube sznury, które trzymali ludzie. Widziałem wymierzone w smoczycę pistolety i noże. Poczułem że od środka zalewa mnie furia. Warknąłem i zaatakowałem. Strzeliłem plazmą w dwóch trzymających liny, a kolejnego złapałem łapami i zrzuciłem do morza. Eteria wyswobodziła się z lin i przyłączyła do walki. Ludzie zaczęli panikować i uciekać. Rzuciłem się w pogoń za niedobitkami, rycząc i strzelając plazmą. Do miasta dotarł tylko jeden człowiek, mocno okaleczony. Uśmiechnąłem się z satysfakcją i wróciłem do smoczycy,
- Nic ci nie jest? - zapytałem.
- Chyba nie ... - odpowiedziała, sprawdzając czy wszystkie części ciała ma na miejscu.
- No dobra, jak do tego doszło? - zapytałem siadając na kamieniu.

<Eteria?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz