Smok zabił mężczyznę. Nie było mi go żal pomyślałam sobie tylko - Co za mięczak...
Smok bawił się ze mną w kotka i myszkę niby podlatywał aby zaatakować a niby wracał tylko mnie strasząc. Miałam słaba broń przyznaje ale na pistolet nie mogłam liczyć, bo przecież jestem dzieckiem. Wiedziałam też a właściwie byłam pewna że to wszystko nie musi się skończyć dobrze. Możliwe że skończę jak ten mężczyzna albo gorzej, bo przecież w oczach tego smoka jestem kolejną śmieszną zabawką. Nie dziwie mu się gdybym w jego skurzę była sama bym siebie tak widziała. Mogłam uciec lub krzyknąć pomocy, ale po co umierać jak tchórz? - skoro mam do wyboru śmierć w potyczce.
Smok krążył nademną szukał sobie chyba jakiegoś wygodnego miejsca do siedzenia.
Nie okazywałam zdenerwowania w ogóle nic nie okazywałam.
Smok w końcu zleciał i zamiast mnie zabić złapał mnie w szpony i się trochę wzniósł, wbiłam w jego łapę ostrze i zaczęłam wiercić. Smok ryknął i upuścił mnie, spadałam betonowy budynek. I zastanawiałam się czy taka śmierć mi odpowiada.
Merlin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz