Valentine skierowała w moją stronę gitarę. Jak ona sobie wyobraża moją grę? Niby wydawało się to proste, ale miałem przeczucie że wcale takie nie było ... Czułem jednak wielką ochotę by spróbować, co pewnie było dość dziwne, ale z natury lubiłem poznawać nowe rzeczy. Zbliżyłem się do gitary i podniosłem prawą łapę. Na pierwszy rzut oka było widać, że moje wielkie pazur prędzej zniszczą niż zagrają. Starałem się więc jak najdelikatniej szarpnąć za struny. Z gitary wydobył się dźwięk, który w niczym nie przypominał muzyki dziewczyny. Mruknąłem niezadowolony, na co Valentine zaśmiała się. Jeszcze raz spróbowałem zagrać z równie marnym skutkiem, który najwyraźniej bardzo bawił Valentine.
- To wcale nie jest śmieszne! - fuknąłem w jej stronę, co wcale nie powstrzymało śmiechu dziewczyny. Skierowałem wzrok na gitarę i jeszcze raz spróbowałem zagrać. Tym razem jednak szarpnąłem za mocno i jedna ze strun pękła na pół. Cofnąłem łapę, niepewny co zrobić.
- Ups. - mruknąłem.
<Valentine?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz