Błąkałam się w nocy po całym domu, nie mogąc spać. Z każdą chwilą, gdy chciałam zasnąć, coś mnie budziło, nie dawało mi spokoju. Próbowałam się czymś zająć jak całą noc z góry miałam zwaloną. A to telewizja, w której nic nie było wartego uwagi. A to później książka, którą znałam już na pamięć nawet najmniejszy szczegół i każde słowo wypowiedziane przed śmiercią głównego bohatera. Wkońcu siadłam w jednym miejscu, mając nadzieję, iż ta noc szybciej minie. Myliłam się. Wzięłam głęboki wdech widząc zegarek, który wskazywał zaledwie godzinę 1:16. Warknęłam zniesmaczona faktem, że noc jeszcze młoda. Wdrapałam się leniwie po schodach do pokoju i opadłam na łóżko. Leżałam tak dosłownie kilka minut póki nie spojrzałam na gitarę, a do głowy wpadł mi pomysł. Raptownie się podniosłam i chwyciłam instrument. Przebierać się nie musiałam, bo byłam już w ubraniach. Czemu? Czyste lenistwo czasami i tyle. Gitarę schowałam do czarnego pokrowca, zarzuciłam na plecy. Wyszłam z budynku. Było cicho i tak... pusto. Blask księżyca oświetlał niektóre ciemne zakamarki miasta, a gwiazdy wraz z czarnym niebem, odbijały się w wodzie. Było przepięknie, lecz wiecznie, by to nie trwało. Nagle na ziemi pojawił się wielki cień lecącego gada. Spojrzałam w górę, po czym z uśmiechem na twarzy zaczęłam biec za cieniem, próbując go dogonić. Szybko uporałam się z murem, a cień jak i jego właściciel jakby wyparowali. Przeklnęłam pod nosem. Ruszyłam prosto przed siebie, jakby nigdy nic. Nie przejmowałam się czyhającym niebezpieczeństwiem. Nocą to smoki mają przewagę. Co najciekawsze ja się ich nie bałam, lecz to też ma swój umiar. Trzymałam również dystans, bo kto wie co taka istota może zrobić? Wszędzie było słychać ryki jak i trzepot ich skrzydeł. Jedne były bliżej, a drugie gdzieś bardzo blisko. Przyśpieszyłam kroku kierując się nad rzekę. Poślizgnęłam się, lecz w ostatniej chwili utrzymałam równowagę i odetchnęłam z wielką ulgą. Zatrzymałam się, rozglądając wokół czy nie ma ani jednej żywej duszy w pobliżu. Siadłam przy przechylonym drzewie, wsłuchując się w dźwięk wydany przed płynącą wodę jak i szum wiatru i szelest liści. Przeciągnęłam się, a po chwili wyjęłam z pokrowca instrument, który najpierw zaczęłam stroić, a zaraz potem grać. Przestałam być ostrożna, gdy dałam się porwać muzyce, co nie znaczy, że nie miałam żadnej broni przy sobie. Ja nigdy nie ruszam się bez niej. Byłam tak zajęta grą, że nie wyczułam czyjejś obecności. Bardzo bliskiej obecności. Wówczas, gdy przestałam grać, a wraz z tym ucichła muzyka, usłyszałam warknięcie. Nasłuchiwałam się temu, będąc gotowa do obrony. Nic się nie działo, do momentu kiedy chciałam wstać. Kolejne warknięcie było bardziej głośne, więc siadłam. Wytężyłam wzrok, a wtedy ujrzałam jednego z tych gadów. Przyglądał mi się, a wzrok wędrował to na mnie, to na instrument. Szybko się otrząsnęłam, a koniuszkami palców przejechałam po strunach. Czyżby to zaciekawiło smoka? A może chce się tylko mną zabawić, a potem zabić i patrzeć, aż ze mnie życie nie ucieknie? Zaczęłam więc grać ponownie, a stwór przestał wydawać z siebie odgłosów i cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku. Tak, to był ten sam gad, który przeleciał przez miasto. Przecież ja za jego cieniem biegłam. Nie sądziłam, że spotkamy się ponownie, lecz bliżej. Po paru minutach muzyka ustała, a instrument odłożyłam na bok i wstałam. Stworzenie widząc to, raptownie rzuciło się na mnie, co skutkowało, iż ja znalazłam się na ziemi, a smok nade mną. Gdy miał już zionąć, ja wyciągnęłam pistolet i wymierzyłam w jego paszczę. Czyżby to pomogło? A może nie chce stracić swej "zabawki"?
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz