piątek, 17 lipca 2015

Od Merlina CD Daphne

Dziewczyna wbiła mi nóż w łapę i zaczęła nim kręcić. Ból był nie do opisania, czułem jak moja krew spływa w dół na nią i dalej na ziemię w dole. Ryknąłem zezłoszczony i upuściłem dziewczynę, nie tyle z gniewy ile że nie mogłem utrzymać jej ranną łapą. Nóż został w mojej kończynie, nadal powodując nieznośny ból. Spojrzałem w dół i zobaczyłem że dziewczyna roztrzaska się o betonowy dom. Dobrze jej tak ... - pomyślałem w pierwszej chwili. Zaraz potem zreflektowałem się. Przecież nie może umrzeć w tak haniebny sposób, to hańba dla kogoś takiego ... - pomyślałem i zapikowałem w dół. Nie miałem możliwości złapanie jej ranną łapą w której nadal tkwił sztylet, więc dziewczyna spadła mi na grzbiet. Usłyszałem ciche stęknięcie, gdy moje kolce wbiły się boleśnie w jej plecy. Teraz nie mogła zrobić mi krzywdy gdy nie miała swojego noża. Lecieliśmy nad miastem z pełną prędkością. Dziewczyna obróciła się na brzuch i złapała moje kolce, żeby nie spaść. Widać zadziałał u niej instynkt samozachowawczy. Kiedy tak unosiłem się w powietrzu, miarowo machając skrzydłami, rozważałem czy zostawić ją na w mieście i zabić czy polecieć z nią na klify i kazać jej znaleźć drogę do domu? Nie wiedzieć czemu kusiła mnie ta druga opcja. Postanowiłem zaufać swojemu przeczuciu. Skręciłem ostro po wiatr, który szarpnął dziewczyną w tył. Zacząłem lecieć z prawe pełną prędkością, czułem że dziewczyna ledwie się trzyma, ale nie zamierzałem zwolnić. Przelecieliśmy nad murami, gdzie w moim kierunku poszybowało kilka pocisków, które z łatwością wyminąłem. Ludzie nie spodziewali się smoka z miasta, tak więc nie byli zbyt przygotowani na mnie. Leciałem prosto w kierunku plaży i morza, nad którymi błyskały w słońcu białe klify z masą jaskiń i nierówności. Wylądowałem na szczycie tego który wychodził najdalej w morze. Gdzieś tam na dole była moja jaskinia w której spałem, ale wolałem nie zdradzić się tym przed człowiekiem. Wylądowałem z mocnym szarpnięciem, wyrzucając pasażerkę w powietrze. Dziewczyna upadła na kamień z cichym jęknięciem. Dokoła niej uniósł się obłoczek pyłu. Złożyłem skrzydła i podeszłem kulejąc do niej. Spojrzałem na nią swoimi kocimi oczami, twardo z zamiarem zemsty. Twarz dziewczyny pozostała bez zmian, ale gdzieś tam w środku musiała pojawić się iskierka strachu. Fuknąłem i odsunąłem się. Złapałem zębami sztylet w mojej łapie i szarpnąłem. Przez moje ciało przetoczyła się kolejna fala bólu, ale jakoś wytrzymałem.
- Mój nóż! - krzyknęła dziewczyna, powoli wstając. Nic nie mogła jednak zrobić. Wziąłem zamach i ostrze noża błysnęło, kiedy spadało do morza. Po chwili usłyszeliśmy cichy plusk.
- Zapłacisz mi za to! - krzyknęła w moją stronę. W jej oczach płonął prawdziwy gniew. Przekrzywiłem głowę z krzywym uśmieszkiem.
- Wątpię. - mruknąłem i wzbiłem się w powietrze, zaraz potem lądując na czubku sosny, który przekrzywił się niebezpiecznie. Dziewczyna patrzyła się na mnie z wytrzeszczonymi oczami i otwartą buzią.
- Ty mówisz ... - powiedziała, jakby nie mogła uwierzyć własnym uszom. Posłałem jej kolejny mściwy uśmieszek.
- Jak widać. - powiedziałem. - A teraz zbieraj się do domku, zanim przyjdą moi kumple i cię zjedzą - dodałem wzbijając się w powietrze. Zaraz potem zapikowałem w stronę morza. Poczułem na ciele chłodną bryzę i poczułem cudowny zapach morza. Zanurkowałem w wodzie. Chciałem pozbyć się zapachu człowieka, co mniej więcej mi się udało. Wystrzeliłem z wody prosto do mojej jaskini. W wejściu otrzepałem się i poszłem dalej. Na końcu "tunelu" było co w gruncie pomieszczenia, gdzie mogłem odpocząć. Zionąłem strumieniem plazmy robiąc kółko, następnie przydeptałem ogień i ułożyłem się do snu na ciepłej skale. Nie mogłem jednak zasnąć więc oddałem się próżnym myślom i wypoczywaniu. Gdzieś u góry słyszałem kroki dziewczyny, która próbowała dojść do domu ... Uśmiechnąłem się do siebie, myśląc co morze spotkać dziewczynę bez noża na terytorium smoków. Nie mogłem jednak zasnąć nawet z tą przyjemną wizją ... Wkurzony na nie wiadomo co wyfrunąłem z jaskini. Dziewczyna była już na sąsiednim klifie, starała się iść cały czas brzegiem by nie zapuścić się do lasu i nie stracić z oczu miasta. Przycupnąłem niedaleko i obserwowałem ją. Na razie nie pojawił się żaden żądny krwi smok, prócz mnie. Rana na mojej nodze przestała już krwawić i zaczęła się goić. Nadal bolała, ale nie uniemożliwiała mi chodzenia. Największa zaleta bycia smokiem - szybkie leczenie ran.

<Daphne?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz