czwartek, 16 lipca 2015

Od Daphne

Idę sobie ulicą nasłuchując dźwięku kraczących wron. Wyciągam papierosa i zapalam go smakując jego smak. Co jakiś czas odwracam się za siebie nasłuchując kroków, lecz w mieście pustka. Gdzieś w oddali słyszę krzyk bestii. Ten krzyk przypomina mi krzyk mojej rodziny.
Jednak staram sobie nie przypominać ich bo poryczę się jak małe dziecko.
Niestety to silniejsze odmnie. Wyraźnie widzę smocze gniazdo i nas, dwoje dorosłych i mała dziewczynka uwięzionych w smoczej warowni. Pamiętam każdy dzień z tamtego miesiąca więzienia, każdy krzyk mojej mamy i taty. Pamiętam każdą łzę mojej mamy gdy małe smoki po kolei odgryzały tacie palce, następnego dnia ręce i tak dalej.
Z transu wyrwał mnie wyraźny ryk. Rozejrzałam się gwałtownie wyjęłam papieros z buzi i wdeptałam go w chodnik. Wyjęłam mój podręczny nóż i znów nasłuchuje dźwięków.
Teraz jestem pewna że to smok. Opieram się o ścianę i próbuję znaleźć źródło dźwięku. Jest niedaleko w uliczce obok. Zaczynam się tam skradać nienawiść mnie do tego zmusza, nie chcę uciec chcę zobaczyć jego i jego krew.

Ktosiu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz