poniedziałek, 20 lipca 2015

Od Eterii CD Merlina

Widząc, że Merlin się cofa, poszłam jego śladem. Uważałam, żeby na coś nie nadepnąć, aby nie zwrócić uwagi zwierzęcia. Byłam coraz bardziej zaniepokojona. Nie miałam ochoty zostać pożarta przez to coś, cokolwiek to było. Miałam ochotę wzbić się w powietrze i odlecieć, ale wiedziałam, że nie ma tak łatwo - zapewne to zwierzę już wyczuło nasz niepokój. Gdybym wykonała jakikolwiek gwałtowny ruch, tylko pogorszyłabym sprawę. Niestety, nie zauważyłam kruchej gałęzi, która pękła pod moim ciężarem. I wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Merlin spojrzał na mnie coraz bardziej zaniepokojony. I wtedy się zaczęło. Jakimś cudem zwierzę (a może to nie było zwierzę?) podstawiło ogon pod moje łapy. Ledwo zachowałam równowagę - siła, z którą ogon uderzył była naprawdę przytłaczająca. No i nie da się ominąć faktu, że ogon był co najmniej dwa razy grubszy i dłuższy od ogona przeciętnego smoka. Zaklęłam w duchu. Jak ja mogłam być taka głupia!, pomyślałam. Ale nie było czasu na myślenie. Stwór wyskoczył na ląd, patrząc jednym okiem na mnie, drugim na Merlina. Zdziwiło mnie to, że jego oko było bardzo małe w porównaniu do reszty ciała. Wyglądał jak krokodyl, tyle, że wielkości słonia, a może nawet większej. I zaatakowało. Najpierw zbliżył się do mnie, ale to były tylko pozory. Jak na swój ciężar był wyjątkowo zwinny. W jednej sekundzie wykonał skok na ponad pięć metrów, lądując za mną. Zaczęłam się cofać. Stwór musiał być inteligentny, bo miał doskonały plan. Byłam zamknięta pomiędzy taflą błota i gęstej wody, a przerośniętym krokodylem. Przypomniałam sobie o skrzydłach, ale było już za późno. Merlin krzyknął coś w stylu "Uważaj!", lecz coś złapało mnie za kostki i w jednej chwili wciągnęło pod wodę. Wiedziałam, że muszę się wydostać i pomóc Merlinowi - może był Przywódcą, był szybki i tak dalej, ale nie miał szans z pięciotonowym stworem. A przynajmniej miał nikłe szanse. Nie miałam pojęcia, co mnie wciągnęło pod wodę, ale nie poluźniło uścisku ani na chwilę. Ostre i długie pazury stworzenia wbijały mi się w łuski. Próbowałam poluźnić uścisk, na marne. Zaczynało brakować mi powietrza. I wpadłam na pomysł. Przypomniało mi się jezioro, gdy Merlin złapał mnie za ogon i wystrzelił w górę. Postanowiłam zrobić podobnie. Złapałam zębami łapę zwierzęcia i wystrzeliłam w górę. Po krótkiej chwili byłam już w górze. Zerknęłam na Merlina, który chwilowo dawał sobie radę ze stworem, ale wiedziałam, że to nie potrwa długo. Gdy wzleciałam na odpowiednią wysokość, puściłam stworzenie. Jak się okazało, był to pewnie ten sam gatunek, który w tej samej chwili "rozmawiał" sobie z Merlinem, tyle, że ileś tam razy mniejszy. Niewiele przerastał zwykłego krokodyla. Zanurkowałam w dół i wylądowałam po drugiej stronie gada starając się być jak najciszej. I się udało, stwór nie zwrócił na mnie uwagi. Skinęłam głową na Merlina, pokazałam łapą na mnie i na krokodyla. Zaczęłam odliczać po cichu, tak, żeby Merlin dał radę rozpoznać słowa.
-Jeden... - Merlin zrozumiał przekaz...
- Dwa... - nadal mówiłam po cichu
-Trzy! - krzyknęłam.
W tym samym momencie rzuciliśmy się na gada i próbowaliśmy go rozszarpać czym się dało. Pazurami, kłami, czymkolwiek. Na szczęście miał miększą skórę niż smok, ale nadal twardą.
-Postaraj się wznieść go w powietrze! - krzyknął Merlin.
Złapałam stwora kłami i pazurami. Merlin również. I staraliśmy przetransportować go do bagna. Leciał niemal trzy centymetry nad ziemią, ale zawsze coś. Jakimś cudem udało się przeżyć i wrzucić go do bagna. Mimo, że byłam strasznie zmęczona, wzbiłam się w powietrze, aby uciec jak najdalej od tego miejsca. Merlin zrobił to samo, a nawet kilka sekund wcześniej. Wylądowaliśmy dopiero na łące.
-Nieźle. - powiedzieliśmy w tym samym czasie.

<Merlin?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz