poniedziałek, 20 lipca 2015

Od Valentine do Aarona

Zaczął się czas na polowanie. Jak każdy w tym mieście ludzi ma swój zawód. A to strażnicy miasta, myśliwi, opiekunowie zwierząt, rolnicy, bądź zbieracze. Zaczerpnęłam powietrza i ruszyłam na łowy. Jedzenie jednak samo nie przybędzie do miasta, trza mu jakoś to ułatwić. Broń palną miałam już w dłoni, ruszyłam w głąb lasu, by znaleźć jakiś trop zwierzyny. Przez dłuższy okres czasu nic nie mogłam znaleźć. Do czasu, gdy rozchyliłam gałęzie krzaków, a moim oczom ukazało się całkiem wielkie stado jeleni pomieszane z małą gromadką dzików. Łanie karmiły młode mlekiem, a samce pilnowały stada. Wzrokiem błądziłam między zwierzętami, by upatrzeć jakieś i no... zabić. Moją uwagę przykuł wielki, masywny jeleń, który był na uboczu. Miał białe futro co go wyróżniało z grona swoich krewnych. Odczekałam na dobrą chwilę i wtedy strzeliłam w przednią kończynę ssaka. Zwierzęta rzuciły się do ucieczki, a wraz z nimi moja ofiara. Nigdy od razu nie zabijałam zdobyczy tylko raniłam i dawałam uciec. Czemu? Może dlatego, że lubiłam czasem patrzeć na cierpienie, ból i uchodzące życie z kogoś. Gdy stworzenia się oddaliły, ja wyszłam z swej kryjówki i zaczęłam iść po świeżych śladach szkarłatnej cieczy. Nagle do głowy przyszła mi pewna myśl. A może, by tak odwiedzić zbieraczy jeśli gdzieś są w pobliżu? Przyśpieszyłam kroku. Po paru metrach jak o minutach mój cel nie miał siły już uciekać. Stał i patrzył na mnie z smutkiem w oczach. Nie uciekał. Wymierzyłam w niego broń i oddałam strzał. Ciało padło, a kałuża krwi stawała się coraz większa. Kątem oka spojrzałam za siebie. W oddali zauważyłam szczupłą sylwetkę o białych włosach, lecz nie mogłam rozpoznać, czy to był mężczyzna czy kobieta. Wzruszyłam ramionami i zabrałam się za martwe zwierzę. Gdy z lekkim trudem zaniosłam zdobycz do miasta, wróciłam do lasu, po czym skierowałam się do sadu. W sadzie praktycznie nikogo nie było, a na drzewach było wiele owoców. Podeszłam do jednego z drzew i zerwałam owoc jabłoni, który był zielony w połowie. Wzięłam kęs, usiadłam przy pniu w cieniu czekając na jakąś żywą duszyczkę.

< Aaron? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz